środa, 4 listopada 2015

Rozdział 1

Tysiące Śmierciożerców krążyło wokół Hogwartu. Kiedy Voldemort wygrał postanowił uczyć czarodziejów według swoich idei (dotyczyło to również czrodziejów pochodzenia mugolskiego). Nawet Potter dostał pewną łaskę(Musiał czy chciał czy nie chciał chodzić do szkoły , ale przez całą dobę szło za nim 50 Śmierciożerców w maskach. A Voldemort w każdy piątek zapraszał go do gabinetu , podawał herbatkę i przez przypadek rzucał jakieś bolesne zaklęcie).

Hermiona szybko szła korytarzem , aby zdążyć na lekcję VoldemortoChwały (za spóźnienie były srogie kary). Odsapnęła gdy zobaczyła że Śmierciożerczyni która tego nauczała jeszcze nie dotarła.
- Włazić do klasy , ale już śmiecie , szlamy i inne brudy rasy czarodziejów! - ciszę rozdarł wrzask Bellatriks L.
Dziewczyna szybko weszła do klasy , aby nie narazić się na gniew nauczycielki. Kiedy wszyscy usiedli Bellatriks uśmiechnęła się złośliwie i zaskrzeczała.
- Może niech panna Granger zacytuję część ósmą księgi Hymn Voldemorta!
Hermiona wstała na chwiejnych nogach i zacytowała.
- Wielki Voldemort ! Złóż pokłon ! Hymn zaśpiewaj na cześć że on wielki a ty nic nie warty śmieć lub szlama ! W tym przekonaniu pokłon złóż ! 
Powiedziała dziewczyna choć wszystko się w niej buntowało.
- Dobrze , siadaj szlamo! Siadaj! Słyszysz co do ciebie mówię!
- Nie! - Hermiona czuła że musi to zrobić! Nie da sobą pomiatać!
- Nie?! Choć skarbie Czarny Pan chętnie cię wysłucha! - Po tych słowach Belatriks boleśnie szarpnęła Hermione za włosy.

***

- Panie! - zawołała piskliwie Bell. - Była nie posłuszna!
- Zostaw nas samych Bello. - Voldemort rozsiadł się w fotelu wcześniej zajmowanym przez innych dyrektorów i poczekał aż wcześniej wspomniana wyjdzie - Usiądź Hermiono.
- Nie trzeba... - wyjąkała dziewczyna.
- Dziś piątek... - zaśmiał się Voldemort.
- Harry... - jęknęła Hrmiona.
- Tak , Harry bywa tu w piątki - oblizał się Wężowaty - A mi nie robi różnicy czy zastosuję jedno zaklęcie niewybaczale , dwa i...może trzy albo cztery. Pięć , sześć , siedem , osiem , dziewięć lub też dziesięć.

środa, 7 października 2015

PROLOG

                                                 
Czasem wolimy życie w iluzji jeśli prawda nas przeraża.Otaczamy się murem.Nie pozwalamy docierać argumentom.Liczy się być bezpiecznym za swoją barierą.Udawać że nie znamy prawdy.Uciekać przed nią.Oszukiwać siebie.Brzmi nieprawdopodobnie,ale to często robimy nawet nieświadomie.Otaczamy się kłamstwem.Iluzją.Bo przeraża nas rzeczywistość.Ale prawda zawsze nas w końcu chwyta i niszczy mur , ścianę którą się otaczamy.Tylko że wtedy jest za już po wszystkim i nie możemy zapobiec nieszczęściu.Tak było i tym razem  oni wątpili że Sami-wiecie-kogo pokonało jedno zaklęcie ale otaczali się kłamstwem.A to wszystko po to aby choć chwilę poczuć się bezpiecznie.Iluzja... 

           *          *          *          

Dyrektor Mcgonagall przechadzała się po błoniach obserwując odbudowę szkoły.Kobieta cieszyła się że jest możliwość rozpoczęcia nowego roku w Hogwarcie.Z uśmiechem przyglądała się  sową wzbijającym się w powietrze aby dostarczyć listy do pszyszłych i już uczęszczających uczniach tej wyjątkowej szkoły.

                   Po szczęściu i dobroci przychodzi też czas na rozpacz i zniszczenie.